Liturgii Wigilii Paschalnej przewodniczył ks. prob. Sławomir Wojtysek, w koncelebrze z ks. Mariuszem Frukaczem, redaktorem „Niedzieli”, który wygłosił homilię.
Myśli z homilii ks. Mariusza:
Dzisiaj „wielka cisza spowiła ziemię; wielka na niej cisza i pustka. Cisza wielka, bo Król zasnął” (Starożytna homilia na świętą i wielką sobotę).
18 lat temu, w 2005 r., na ekrany kim wszedł film dokument Philipa Gröninga pt. „Wielka cisza”. Jest pierwszym filmem przedstawiającym życie w Wielkiej Kartuzji, głównym klasztorze zakonu kartuzów we Francji. Film rozpoczyna się od słów z Księgi Królewskiej, gdy Bóg objawia się prorokowi Eliaszowi na Bożej Górze Horeb: „Wtedy rzekł: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!». A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu – szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty” (por. 1 Krl 19, 9-15). Bóg objawił się w ciszy, w łagodnym powiewie. A potem pierwsza sekwencja filmu pokazuje twarz modlącego się w swojej celi kartuza, która wyłania się z płomienia ognia.
Ta dzisiejsza cisza jest wołaniem do dzisiejszego świata tak pełnego hałasu i zgiełku. Zobaczmy jak bardzo nowe środki komunikacji społecznej: smartfon, komórka, Internet, portale społecznościowe, takie jak: Facebook, zawładnęły naszym życiem i zabrały nam skupienie, ciszę, czas na modlitwę i na rozmowę w rodzinie. Człowiek potrzebuje ciszy, aby usłyszeć głos Boga, aby usłyszeć głos Pana: „Wyjdźcie! A tym, którzy są w ciemnościach, powiadam: Niech zajaśnieje wam światło! Tym zaś, którzy zasnęli, rozkazuję: Powstańcie!” (Starożytna homilia na świętą i wielką sobotę). Trzeba wsłuchać się w ciszę pustego grobu o świcie poranka wielkanocnego.
Trzeba, by cisza tej Wielkiej Soboty przeniknęła nasze serca, nasze życie. Zbyt dużo hałasu w naszym życiu, zbyt dużo hałasu w nas samych.
Dziś patrzymy na Jezusa milczącego, o cichym sercu – tacito corde. Dlaczego? Bo za bardzo serce człowieka jest wypełnione szemraniem. Dziś w wielkiej ciszy tej świętej liturgii robimy sobie rachunek sumienia z naszego milczenia. Zapytajmy się o to jaki dialogi toczymy w naszym sercu, jaki myśli, oskarżenia, osądy wypełniają nasze serce? W tej dzisiejszej wielkiej ciszy jesteśmy zaproszeni do tego, aby zostawić jałowe i puste gadanie o innych. Jak będziemy unikać osądów, plotek i podejrzliwości to nauczymy się milczenia. Praktyka milczenia oczyszcza wewnętrznie. Milczenie obmywa duszę.
Św. Benedykt w swojej „Regule” na określenie cnoty milczenia używa słowa „taciturnitas”. Oznacza ono, że nie chodzi jedynie o powstrzymanie się od mówienia, ale chodzi o postawę, sprawność moralną, która przenika całą istotę człowieka , nasze serce. Chodzi o wyciszone serce, które nie szemrze. W sentencjach Ojców Pustyni znajdujemy niezwykle cenne słowa abba Pojmena, który powiedział: „Bywa człowiek, który niby to milczy, ale jego serce osądza innych: ten mówi nieustannie. Ale bywa i taki, który mówi od rana do wieczora, a zachowuje milczenie, to znaczy nie mówi nic niepożytecznego”. Inny Ojciec Pustyni abba Arseniusz dodaje: „Często żałowałem mowy, ale nigdy milczenia”.
Trzeba w naszym życiu szukać wyciszenia, wewnętrznej izdebki, o której mówi Jezus w Ewangelii. Nie trzeba ciągle biegać po świecie i zamęczać innych swoimi problemami. Trzeba nauczyć się z nimi żyć, nauczyć się milczenia. Radzi nam kolejny Ojciec Pustyni abba Mojżesz: „Idź, usiądź w swojej celi, ona cię wszystkiego nauczy”. Celą niech będzie nasze wyciszone serce. Celą niech będzie takie wydzielone miejsce w twoim mieszkaniu, gdzie będziesz mógł się w ciszy pomodlić. Gdzie nie będzie telewizora, smartfona i komputera. Czy masz takie miejsce w swoim domu?
Jezus dzisiaj uczy nas milczenia. Najpierw czynił to przez 30 lat życia ukrytego w Nazarecie. Uczył nas milczenia w czasie swojej męki. Tak mało w tych dniach wypowiedział słów. Nawet Piłat zapytał Jezus w Wielki Piątek: Nie chcesz ze mną mówić?. Serce Jezusa było ciche, nie osądzało, nie szemrało z wysokości krzyża.
W polskiej przestrzeni i polskiej pobożności na stałe wpisały się figury Jezusa Frasobliwego. Jezus siedzi na kamieniu przed męką, milczy i czeka na nawrócenie człowieka. W milczeniu nie chodzi o to, aby zamknąć usta, ale o coś więcej. Chrystus o cichym sercu prowadzi nas do życia. Z wielkiej ciszy wyrasta głos Boga, ten z Księgi Rodzaju: „Niech się stanie światłość”. Z wielkiej ciszy wyrasta świt poranka wielkanocnego, z ciszy wyłania się światło zmartwychwstałego Pana, przychodzi Zmartwychwstały. Prawdziwe milczenie, wyciszone serce wolne o szemrań, plotek o osądów zostaje wypełnione światłem paschału, światłem Chrystusa, eksplozją światła, które pokonuje ciemności.
W świetle poranka wielkanocnego ujrzymy Boskie Oblicze. Jak napisał teolog Hans Urs von Balthasar: „Boska twarz, jak oblicze, które wynurza się z mroku: by ja ujrzeć wrzucamy w ogień wszystko, co posiadamy: świat, nasze radości, nasze nadzieje. (…) Ogień przygasa, podsycamy go ostatnimi rzeczami, które nam pozostają: honorem, sukcesem, naszą wolą, rozumem, uczuciami, wreszcie swoim „ja”.
Info: xmf
Zdjęcia: Paweł Osuchowski